Pora chyba odpocząć . Przez ostatnie dni jeździłem cały czas na maksymalnych obrotach ( może krótkie dystanse ale prawie cały czas w strefie w której mięśnie nie usuwają całości wyprodukowanego kwasu mlekowego - średnie tętna z wycieczek w granicach 160 { dzisiaj 158}) . Spowodowane to oczywiście atomowym wiatrem . Według pogody jutro ma padać to przynajmniej nie będę żałował że nie mam sił na jazdę
Jaka cholera podkusiła mnie żeby pojechać na taką terenową leśną dróżkę . Godzina czyszczenia roweru i przerzutka tylna dalej dobrze nie chodzi :) Jutro trzeba przeregulować :(
Wiatru ciąg dalszy ,ale było troszkę lepiej. Jeżdżę na razie głównie szosą bo nie chce brudzić roweru ( a raczej czyścić :) ).
W pewnym momencie trasy prawie wpadłem do rowu . Ale nie z powodu wiatru . Ze śmiechu :) Otóż . Dwa psy okazywały sobie miłość poprzez ... ale co ja będę mówił jak wiecie . To byłoby jeszcze najzupełniej normalne i nie wzbudzało by śmiechu , gdyby nie fakt iż robiły to prawie na środku drogi przez co ślicznie tamowały ruch na drodze :)
Znalazłem starą antenę na strychu . Niedługo "podłączę" ją do dziadka żeby sprawdzić czy odbiera :)
Oj wieje wieje . Ledwo co daje się jechać . Niektóre podmuchy prawie zrzucały mnie z drogi . Bardzo ciężko się jeździło . Później pojechałem jeszcze do babci i dziadka :) . Tam dokonałem ciekawego odkrycia . Dziadek chrapie z częstotliwością Polskiego Radia 1 bo akurat podczas chrapania zakłócało :)
Wziąłęm zimówkę bo śniegu napadało . Pojechałem w teren . Wjechałem na górę , zobaczyłem lisa :) Obserwowałem go dobre 15 minut . Kręcił się w odległości ok. 50m. Później uciekł . Zacząłem zjeżdżać . I tu... Wpadłem na kretowisko . Złamałem szprychę , wygiąłem koło ,ale w ostatniej chwili odskoczyłem i tylko trochę stukłem sie w kolano . Jako że było to niedaleko domu to jakoś zjechałem :)