Kolejne kółeczka :) Tym razem trochę inaczej i trochę więcej :)
Śnieg dalej się roztapia . Coraz więcej i więcej :) . Do ferii już może się całkowicie roztopi i będę mógł wyjechać gdzieś dalej ( Teraz troche strach . W niektórych miejscach ślisko w niektórych nawalone śniegu . Wole nie ryzykować ).
Parę kółeczek + jedno uzupełnione o teren + dodatkowy kilometr :)
Wiatr wieje , 4 stopnie na plusie , koło 2 kółeczka zaczął padać śnieg który przy czwartym zmienił się na deszcz ze śniegiem , przy szóstym przestał padać , a jak wracałem do domu to słońce zaczęło sie przebijać przez chmury ( tylko na chwilkę :) ) Ogólnie zwariować można z tą pogodą
7 kółeczek po trasie 1.2 km + 1 kółeczko uzupełnione o krótki wypad w teren
Dzisiaj było +3 stopnie ( a pomyśleć , że 2 dni temu syberyjski wyż przyniósł mrozy w granicach -20 ) . Ogólnie chlapa . Na 3 okrążeniu w dodatku zaczął padać lekki deszczyk . Od początku mocno wiało ale to co się działo na 2 ostatnich okrążeniach to już nie można nazwać wiatrem . TO BYŁ HURAGAN . Mimo przeciwności pogody była to jedna z najfajniejszych ostatnio jazd :)
Zacząłem tak jak wczoraj .1 trasa standard , za drugim razem skręt w prawo . W nocy trochę jednak wiało i śnieg zasypał częściowo wczorajsze tory . Jednakże na tym zjeździe dalej cisnąłem z taką prędkością ,że gdyby ktoś mnie zobaczył prawdopodobnie uznał by mnie za wariata i samobójcę :)
Resztę dystansu dokręciłem po delikatnym , w miarę płaskim terenie i po szosie która trochę rozmarzła :)
Trasę zacząłem od kółeczka po stałej trasie . Śniegu od groma , ciężko było jechać . W dół było jeszcze gorzej , koło się blokowało w śniegu . Jakbym je dobrze ustawił to miałbym trenażer w terenie ^^ Ręce bolały od amortyzowania :) Po tych przeżyciach nie wiem co mnie podkusiło pojechać w górę jeszcze raz . Tym razem w połowie trasy odbiłem na prawo . To było doskonałe rozwiązanie o czym przekonałem się chwilę później . Po krótkiej jeździe przez zaspy trafiłem na ślad traktora prowadzący w dół . Wjechałem na niego i ruszyłem w dół . Traktor ciągnął jakąś przyczepę i jechał tamtędy nie raz , bo było tam dość rozjeżdżone . Trasa prowadziła dość ostro w dół , przez co szybko rozpędziłem się do prędkości dużo powyżej 30km/h. Do teraz nie wiem jak ja sobie tam poradziłem . Było parę ostrych zakrętów których branie z taką prędkośią to był praktycznie WYROK ŚMIERCI . No ale jakoś sobie poradziłem mimo ,że w jednym momencie tylne koło się obsunęło i gdybym nie skontrował byłoby ze mną krucho ;)
9 kółeczek na trasie o dystansie ok 1.2km . + niecały kilometr który dorobiłem skręcając w różne boczne dróżki itp. Ogólnie fajnie tylko ten rozjeżdżony śnieg :/
Moje dzisiejsze "wyjątkowe osiągnięcie" . Pierwsza jazda w tym roku . Miałem zrobić co najmniej 15 km ale w nocy i pół dnia sypało i na drogach zrobiło się dość niemiło . O terenie nawet szkoda gadać . W dzień było trochę na plusie , samochody rozjeździły i na zakrętach ciężko było się utrzymać bez wypadku . Może jutro będzie lepiej . Chociaż już idę do szkoły i będzie mniej czasu na jazdę :/
Znowu pojechałem na to zaorane pole ( spodobało mi się xD ) i na mini downhillową trasę . Tym razem te pole zrobiłem 2 razy a na mini dh trasę pojechałem znacznie dalej :). Całość zakończyłem rundką po wsi oraz jednym kółeczkiem na mojej stałej trasie :) ( tam zawadziłem nogą o dynamo i tak je straciłem . Przywiozłem do domu w częściach . Przynajmniej to niewielka strata bo tylnego światła i tak nie miałem a w przednim żaróweczki nie było xD )
Zacząłem od 1 kółeczka na tradycyjnej trasie :) Jednakże coś mi się tam zaczęło nudzić więc pojechałem szukac innych wraże .Przejechałem kawałek po szosie do małego terenowego zjazdu między domami . Po szybkim zjeździe leciutko się wypłaszczyło i ktoś wysypał popiołem ( chwała im za to ) . Przypomniałem sobie o tym , że kawałek dalej jest parometrowy stromy zjazd . Dzięki popiołowi udało mi się wyhamować i na zjazd ( lód niemiłosierny ) wjechałem na minimalnej prędkości . Nie obyło się bez wypadku . Już na samym dole zarzuciło mi tylną oponę przechyliło mnie na lewo i padłem :). Na szczęście nie bolało bardzo i z rowerem nic się nie stało . Pojechałem dalej na rozwidlenie dróg ( obie terenowe ) pojechałem najpierw na prawo ok.500 metrów ostro pod górę po śniegu . Zawróciłem i zrobiłem sobie mini downhill :) . Na pełnej prędkości zjechałem w dół . Z jednej strony drogi był nasyp z drugiej przepaść ( przynajmniej na zakrętach drobne nasypy były ). Wspaniale się brało zakręty na tych nasypach :) Zjechałem na dół . Żeby dostać się do drugiej trasy trzeba było przejść przez strumyk . Tu się troche strachu najadłem ale przeszedłem . Pojechałem drogą w górę ok.750 metrów . Wjechałem komuś na pole i zacząłem zjeżdżać w dół . I tu ostrzeżenie NIGDY NIE JEŹDŹCIE PO ZAMARZNIĘTEJ ORANINIE . Wytrzęsło mnie jak mało kiedy i parę razy byłem bliski upadku . Ale zjechałem szcześliwie i pojechałem do domu :)
W domu wziąłem się wreszcie za łatanie dętki bo miałem dość pompowania koła co 2-3 dni :)
Mój warsztacik w kotłowni - "MAŁY CIASNY ALE WŁASNY" :)