Powrót zimy :/ Nasypało troszkę śniegu więc wziąłem zimówkę i pojechałem w teren :) Kasku nie brałem bo -1 stopień a nie mam zadnej czapki pod kask więc pojechałem w zwykłej czapce :)
Obiecane zdjęcia kasku : ( 2 . będzie jeszcze 3 jak go na wagę wrzucę ale to już nie w tym wpisie :)
Zacząłem od 1 kółeczka na tradycyjnej trasie :) Jednakże coś mi się tam zaczęło nudzić więc pojechałem szukac innych wraże .Przejechałem kawałek po szosie do małego terenowego zjazdu między domami . Po szybkim zjeździe leciutko się wypłaszczyło i ktoś wysypał popiołem ( chwała im za to ) . Przypomniałem sobie o tym , że kawałek dalej jest parometrowy stromy zjazd . Dzięki popiołowi udało mi się wyhamować i na zjazd ( lód niemiłosierny ) wjechałem na minimalnej prędkości . Nie obyło się bez wypadku . Już na samym dole zarzuciło mi tylną oponę przechyliło mnie na lewo i padłem :). Na szczęście nie bolało bardzo i z rowerem nic się nie stało . Pojechałem dalej na rozwidlenie dróg ( obie terenowe ) pojechałem najpierw na prawo ok.500 metrów ostro pod górę po śniegu . Zawróciłem i zrobiłem sobie mini downhill :) . Na pełnej prędkości zjechałem w dół . Z jednej strony drogi był nasyp z drugiej przepaść ( przynajmniej na zakrętach drobne nasypy były ). Wspaniale się brało zakręty na tych nasypach :) Zjechałem na dół . Żeby dostać się do drugiej trasy trzeba było przejść przez strumyk . Tu się troche strachu najadłem ale przeszedłem . Pojechałem drogą w górę ok.750 metrów . Wjechałem komuś na pole i zacząłem zjeżdżać w dół . I tu ostrzeżenie NIGDY NIE JEŹDŹCIE PO ZAMARZNIĘTEJ ORANINIE . Wytrzęsło mnie jak mało kiedy i parę razy byłem bliski upadku . Ale zjechałem szcześliwie i pojechałem do domu :)
W domu wziąłem się wreszcie za łatanie dętki bo miałem dość pompowania koła co 2-3 dni :)
Mój warsztacik w kotłowni - "MAŁY CIASNY ALE WŁASNY" :)
Brzydko . Wieje , niebo zachmurzone . Wyjechałem właściwie po to żeby osiągnąć 2000 km na liczniku . I udało się :)
Te 2000 km zrobiłem w ciągu 90 dni ( odliczyłem dni w których nie jeździłem bądź byłem na wakacjach ) . Oprócz tego na starym rowerze na początku sezonu zrobiłem 540 km + na nowym gdy nie miałem licznika ok 600 . W sumie w tym sezonie zrobiłem ponad 3100 kilometrów . W przyszłym roku spróbuję to podwoić :P
Jak już kiedyś mówiłem : Każdy kilometr robi z ciebie kogoś lepszego . Pojechałem więc sie pokręcić po okolicy . Efekty były przerażające . Gdy chciałem wyjechać w teren wpadłem w śnieg który był po oś w przednim kole . Nie było sensu jechać więc trzeba było zjechać na dół i pojeździć po wsi :P
Mój "zimowy" Magnum Explorer po jeździe :
Na horyzoncie góra po której czasem śmigam . Dzisiaj sie nie dało :