Zacząłem od 1 kółeczka na tradycyjnej
Niedziela, 30 grudnia 2007
· Komentarze(3)
Zacząłem od 1 kółeczka na tradycyjnej trasie :)
Jednakże coś mi się tam zaczęło nudzić więc pojechałem szukac innych wraże .Przejechałem kawałek po szosie do małego terenowego zjazdu między domami . Po szybkim zjeździe leciutko się wypłaszczyło i ktoś wysypał popiołem ( chwała im za to ) . Przypomniałem sobie o tym , że kawałek dalej jest parometrowy stromy zjazd . Dzięki popiołowi udało mi się wyhamować i na zjazd ( lód niemiłosierny ) wjechałem na minimalnej prędkości . Nie obyło się bez wypadku . Już na samym dole zarzuciło mi tylną oponę przechyliło mnie na lewo i padłem :). Na szczęście nie bolało bardzo i z rowerem nic się nie stało . Pojechałem dalej na rozwidlenie dróg ( obie terenowe ) pojechałem najpierw na prawo ok.500 metrów ostro pod górę po śniegu . Zawróciłem i zrobiłem sobie mini downhill :) . Na pełnej prędkości zjechałem w dół . Z jednej strony drogi był nasyp z drugiej przepaść ( przynajmniej na zakrętach drobne nasypy były ). Wspaniale się brało zakręty na tych nasypach :)
Zjechałem na dół . Żeby dostać się do drugiej trasy trzeba było przejść przez strumyk . Tu się troche strachu najadłem ale przeszedłem . Pojechałem drogą w górę ok.750 metrów . Wjechałem komuś na pole i zacząłem zjeżdżać w dół . I tu ostrzeżenie NIGDY NIE JEŹDŹCIE PO ZAMARZNIĘTEJ ORANINIE . Wytrzęsło mnie jak mało kiedy i parę razy byłem bliski upadku . Ale zjechałem szcześliwie i pojechałem do domu :)
W domu wziąłem się wreszcie za łatanie dętki bo miałem dość pompowania koła co 2-3 dni :)
Mój warsztacik w kotłowni - "MAŁY CIASNY ALE WŁASNY" :)
Jednakże coś mi się tam zaczęło nudzić więc pojechałem szukac innych wraże .Przejechałem kawałek po szosie do małego terenowego zjazdu między domami . Po szybkim zjeździe leciutko się wypłaszczyło i ktoś wysypał popiołem ( chwała im za to ) . Przypomniałem sobie o tym , że kawałek dalej jest parometrowy stromy zjazd . Dzięki popiołowi udało mi się wyhamować i na zjazd ( lód niemiłosierny ) wjechałem na minimalnej prędkości . Nie obyło się bez wypadku . Już na samym dole zarzuciło mi tylną oponę przechyliło mnie na lewo i padłem :). Na szczęście nie bolało bardzo i z rowerem nic się nie stało . Pojechałem dalej na rozwidlenie dróg ( obie terenowe ) pojechałem najpierw na prawo ok.500 metrów ostro pod górę po śniegu . Zawróciłem i zrobiłem sobie mini downhill :) . Na pełnej prędkości zjechałem w dół . Z jednej strony drogi był nasyp z drugiej przepaść ( przynajmniej na zakrętach drobne nasypy były ). Wspaniale się brało zakręty na tych nasypach :)
Zjechałem na dół . Żeby dostać się do drugiej trasy trzeba było przejść przez strumyk . Tu się troche strachu najadłem ale przeszedłem . Pojechałem drogą w górę ok.750 metrów . Wjechałem komuś na pole i zacząłem zjeżdżać w dół . I tu ostrzeżenie NIGDY NIE JEŹDŹCIE PO ZAMARZNIĘTEJ ORANINIE . Wytrzęsło mnie jak mało kiedy i parę razy byłem bliski upadku . Ale zjechałem szcześliwie i pojechałem do domu :)
W domu wziąłem się wreszcie za łatanie dętki bo miałem dość pompowania koła co 2-3 dni :)
Mój warsztacik w kotłowni - "MAŁY CIASNY ALE WŁASNY" :)